Jak zamienić pamiątkę z masowej produkcji w coś unikalnego
Nie wyglądał zbyt atrakcyjnie w oryginale, ale zainteresował mnie, bo jak się przyjrzeć z bliska, to widać całkiem fajne łuski na bokach i ogonie. Pomyślałem, że pomalowanie go na jakiś ciekawszy kolor może być interesującym wyzwaniem, więc smok wylądował w kąpieli z rozpuszczalnikiem.
Początkowo chciałem się z nim obejść łagodnie i użyłem mieszanki 1:1 z wodą... Dwa dni topienia go w takim roztworze i naprzemiennego szorowania szczoteczką do zębów później uznałem, że kończy mi się cierpliwość i dokupiłem rozpuszczalnik.
Po kolejnym dniu w czystym rozpuszczalniku byłem mile zaskoczony szczegółowością samego modelu. Powyżej i poniżej widać na ile udało mi się go odczyścić. Pod o wiele zbyt grubą warstwą podkładu i farby kryły się ładnie zarysowane linie łusek i płyt pancerza. Niestety jako, że smok jest z ceramiki, to wszelkie niedoskonałości zostały takie jakie były oryginalnie. Gdyby był z czegoś miększego, chętnie bym "odchudził" na przykład kości w skrzydłach.
Samego procesu pozbywania się starej farby nie fotografowałem, bo był to obraz czystego chaosu. Smok pływający w worku z brudną cieczą i wszystko uwalane czarnymi odpryskami z szorowania... Niezbyt przyjemny widok, a i nie wnosi zbyt dużo do wartości tego posta ;)
Następnym krokiem było położenie na nim podkładu. Zdecydowałem się na biały, bo planowałem pomalować go zielonym washem z Citadela dla wstępnego cieniowania i ponowić tuszem w innym kolorze. Akurat kupiłem zielony tusz kreślarski i chciałem sprawdzić czy w ogóle się nadaje do malowania...
Tak wyglądał po pierwszej fazie malowania. Biel-Tan Green na łuskach, Nuln Oil na pancerzu, Corax White na rogach i błonach, Dawnstone na kamieniach. Sposób w jaki zielony wash układał się na łuskach spodobał mi się tak bardzo, że postanowiłem jednak nie zmieniać odcienia.
Następnie potraktowałem całość dość hojnie białym dry brushem...
po czym ponowiłem nakładanie farb i washy. Łuski dostały drugą warstwę tego samego, płyty pancerza pomalowałem farbą (nie pamiętam dokładnie jakim kolorem), po czym pocieniowałem Seraphim Sephią, podobnie z resztą jak błony. Pobawiłem się też trochę w nakładanie gradientów na rogi i szpony.
Powyżej pomalowany smok, czekający na dodanie trawy na podstawce.
A tu już efekt końcowy po lakierowaniu.
Wykończyłem go jeszcze nakładając warstwę błyszczącej przezroczystej farby na oczy i pazury.
Ostatecznie jestem zadowolony z efektów mojej pracy. To było ciekawe doświadczenie, a i fajnie wiedzieć, że można zrobić coś odrobinę bardziej unikalnego z wakacyjnych pamiątek ;)
Komentarze
Prześlij komentarz