O chamstwie i czarnym humorze, czyli recenzja Kart Dżentelmenów

To nie będzie długi post, bo też o Kartach Dżentelmenów nie da się dużo rozpisywać. Jeśli ktoś grał lub słyszał o Cards Against Humanity, to to jest ich odpowiednik, który został wydany w Polsce. Jeśli nie słyszeliście o oryginale, to na wstępie ostrzegam, że jest to gra imprezowa wypełniona rasizmem, seksizmem, antysemityzmem, homofobią i wszelkimi innymi negatywnymi rzeczami, o jakich można pomyśleć. Karty Dżentelmenów nie mają jednak za zadanie nikogo obrażać. Są tak mocno przerysowane i przeładowane absurdem, że nie sposób się o nic obrażać*, bo i ciężko zachować powagę, kiedy ktoś odczytuje karty dające połączenia jak: "koniec świata będzie spowodowany biciem małego dziecka innym małym dzieckiem".
W momencie pisania tego posta na rynku dostępnych jest sześć epizodów Kart Dżentelmenów. Wszystkie zdjęcia w tej recenzji pochodzą z epizodu 2, ale graliśmy też w pierwszą część (moim zdaniem jest lepsza niż druga).


Gra jest przeznaczona dla minimum 3 graczy i w zasadzie nie ma górnego ograniczenia, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że komfortowo gra się w 4-6 osób.

Zasady są banalnie proste: białe karty tasujemy i rozdajemy każdemu graczowi po 10 sztuk, natomiast czarne tasujemy i układamy w stosie a środku stołu. W każdej rundzie jeden z graczy pełni rolę dżentelmena, co polega na wzięciu jednej karty ze stosu czarnych i odczytaniu jej na głos. Następnie każdy z pozostałych graczy wybiera jedną (lub więcej jeśli akurat czarna karta wymaga więcej niż jednej odpowiedzi) ze swoich białych kart, która według niego w najlepszy sposób uzupełnia odczytane zdanie. Kiedy wszyscy gracze wybiorą swoje odpowiedzi, dżentelmen wybiera tą, która jego/jej zdaniem jest najzabawniejsza i nagradza jej właściciela punktem, reprezentowanym przez odczytaną czarną kartę. Na końcu wszyscy dobierają do 10 kart, po czym rola dżentelmena przechodzi na następnego gracza.


Pudełko zawiera 220 kart, z czego około 1/4 to karty czarne, zawierające zdania do dokończenia,


natomiast pozostałe to karty białe, zawierające odpowiedzi.


W pudełku znajdziemy też krótką instrukcję oraz kilka pustych kart obu typów na własne pomysły.


Bardzo fajnym dodatkiem jest to, że każda karta ma na dole angielską wersję zamieszczonego na niej tekstu, co umożliwia zabawę w towarzystwie gdzie nie wszyscy mówią po polsku. W drugim epizodzie udało mi się znaleźć jedno niedokładne tłumaczenie, gdzie na czarnej karcie było napisane "Koniec świata spowoduje ...", zamiast jak mówiła angielska wersja "Koniec świata będzie spowodowany ...".

Na zdecydowaną pochwałę zasługują design oraz kompaktowość gry. Projekty kart są minimalistyczne, nie marnowano czasu na niepotrzebne ilustracje, dzięki czemu można łatwo skupić się na tekście (który jest tutaj najważniejszy) oraz niewątpliwie przyczyniło się to też do tego, że gra jest stosunkowo tania (ceny wahają się od 30 do 50 zł za epizod). Małe pudełko sprawia, że karty łatwo ze sobą zabrać wszędzie, natomiast prostota zasad gwarantuje dobrą zabawę każdemu uczestnikowi gry. Dodatkowo gra ma to do siebie, że można ją zakończyć w dowolnym momencie można ją zakończyć i nawet nie trzeba liczyć punktów, żeby dobrze się bawić. Minusem niestety jest to, że kiedy już ogramy wszystkie karty dwa lub trzy razy, gra staje się dość nudna. Z czystym sumieniem mogę polecić Karty Dżentelmenów każdemu, kogo nie odstaszyły zdjęcia, natomiast uczciwie uprzedzam, że zabawa jest tym lepsza, im więcej epizodów posiadacie (można je łączyć i mieszać).

Ocena: 7/10

*Autor nie popiera żadnych negatywnych zachowań, wszelkie zdjęcia i teksty zamieszczone w tym poście mają na celu zaprezentowanie recenzowanej gry oraz promocję czarnego humoru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O umieraniu i nienawiści, czyli recenzja Dark Souls [część 1 - unboxing]

O pierwszym podejściu do drukowania planszówek

O tajemnicy morderstwa, czyli recenzja Cluedo