O brudzeniu farbą Terminatora z Warhammera 40k

Moje pierwsze podejście do figurek z Warhammera 40k zaczęła się od spontanicznego zalicytowania na aukcji na Allegro. W sumie to nie spodziewałem się, że wygram, ale cieszę się, że tak się stało, bo pracując nad tym modelem nauczyłem się więcej niż przy całym pudle figurek z Beowulfa (które nadal mam na warsztacie). 

Pierwszy Terminator od przodu

Samego procesu malowania opisywać nie będę, bo i nie ma to zbyt dużo sensu w sytuacji kiedy nie mam żadnych zdjęć, dokumentujących postępy, ale każdy proces twórczy jest też możliwością do nauki czegoś nowego, więc opowiem o popełnionych błędach i wyciągniętych wnioskach.

BŁĄD #1: Nie poświęciłem wystarczająco dużo czasu na oczyszczenie modelu z defektów odlewniczych. 

Skrobałem nożykiem, piłowałem pilnikiem, wyglądało na skończone... a po pomalowaniu wyszły linie łączeń, które przegapiłem i już nie bardzo było jak to poprawić bez dodawania sobie godzin pracy.

WNIOSKI: Czyszczenie jest ważne! Ważniejsze niż się wydaje...



BŁĄD #2: Sklejałem podstawkę klejem do plastiku. 

Tutaj głównym sprawcą była moja niecierpliwość. Klej do plastiku był jedynym jaki miałem, a że podstawkę składałem w weekend, to nie chciało mi się czekać do poniedziałku na otwarcie sklepów żeby kupić coś bardziej odpowiedniego. Ilość kleju, która wsiąkła w podstawkę na spokojnie wystarczyłaby do złożenia innego oddziału Space Marines... Tym bardziej, że kleiłem w ten sposób nie tylko korek do korka, ale i piasek...

WNIOSKI: Cierpliwość i odpowiednie zaopatrzenie jednak są w tym hobby dość istotne... Na szczęście nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, piasek co prawda zbił się w grudki, ale pomalowany na zielono całkiem fajnie imituje mech. 



BŁĄD #3: Brak highlightów.

W momencie malowania tej figurki nie miałem pojęcia o wet blendingu (nadal mam niewielkie) więc nawet nie zakładałem, że będę próbował robić highlighty. Niestety nie pomyślałem, że mogę pomalować jaśniejszym kolorem krawędzie płyt pancerza. Widziałem to kilka dni po skończeniu pracy na jednym z tutoriali na YouTube i uważam, że efekt końcowy byłby dużo lepszy gdybym też tak zrobił.

WNIOSKI: Muszę popracować nad efektem 3D i światła w modelach.



BŁĄD #4: Nie wiedziałem, że lakier zmienia kolor farb.

To była pierwsza figurka, którą lakierowałem (tak, nie wpadłem na to, żeby wypróbować lakierowanie na czymś mniej zaawansowanym). Korzystałem z półmatowego lakieru Citadel. Ogólnie jestem zadowolony z efektu, ale na przyszłość muszę wziąć pod uwagę, że odrobinę "przygasza" kolory. Sprawił też, że trawa wygląda na oszronioną i "zabił" efekt krwi na mieczu (Blood for the Blood God zostawia błyszczącą powierzchnię imitującą mokrą krew). 

WNIOSKI: Muszę brać pod uwagę efekt, który daje lakierowanie.



BŁĄD #5: Lakierowanie bez dobrego oświetlenia.

Niestety spowodowało to nałożenie zbyt grubej warstwy w kilku miejscach. Widać szczególnie z tyłu. Nic wielkiego, ale kilka tekstur się wyrównało przez to.

Z tyłu najlepiej widać problemy z nadmiarem lakieru i brakiem kontrastu

WNIOSKI: Lakierować przy świetle!



BŁĄD #6: Zbyt mały kontrast.

Nie jestem fanem malowania figurek w jaskrawe, niemal komiksowe kolory, ale po skończeniu tego modelu widzę, że powinienem dodać kilka bardziej kontrastujących elementów. Nie pomyślałem na przykład o tym, żeby elastyczne części pancerza (np. pod kolanami) pomalować na czarno, co mogłoby dać fajny efekt. 

Podobnie z wizjerami i oczami. Na grupie figurkowej na FB, gdzie wrzuciłem zdjęcia ktoś zasugerował robienie oczu na jaskrawo zielono dla modeli z czerwoną zbroją. Ja chciałem osiągnąć efekt "świecącej" czerwieni, ale nie wyszło za bardzo. Następnym razem spróbuję właśnie jasnej zieleni lub żółtego.

WNIOSKI: Kontrast jest potrzebny i muszę się do tego przyzwyczaić. To co w trakcie malowania wygląda na wystarczające, po skończeniu potrafi rozczarować. Następnym razem spróbuję trochę przesadzić, zobaczymy jaki da to efekt.



BŁĄD #7: Za mało washy.

Większość komentarzy na grupie na FB była o tym, że nie używałem washy. Używałem, ale podobnie jak z kontrastującymi kolorami, nie chciałem przesadzić... więc w efekcie dałem mniej niż powinienem. 

WNIOSKI: Washe są spoko. Użycie zbyt dużej ilości nie szkodzi, pod warunkiem, że w odpowiednich miejscach.



I to by było na tyle. Prawdopodobnie doświadczeni wyjadacze wytknęliby mi drugie tyle błędów, ale nie chcę się dać zwariować. Przy następnym projekcie poprawię co dam radę. Najważniejsze dla mnie, to robić postępy, więc nawet jeśli uda mi się np. tylko nauczyć robić highlighty, to już samo to będzie dla mnie małym zwycięstwem. 

Na koniec powiem, że o ile Warhammer jako bitewniak gameplayowo przytłacza mnie tak bardzo, że na razie nie czuję się na siłach próbować w niego grać (i nie wiem czy kiedykolwiek będę), to muszę przyznać, że malowanie figurek z Games-Workshop sprawia cholernie dużo frajdy i na pewno nie jest to mój ostatni model.

Komentarze

  1. Jeśli przeraża Cię WH 40K jako bitewniak, polecam zapoznanie się z Kill Teamem. Grasz na 5-10 modeli, zasady do opanowania w godzinę, i gra jest naprawdę dynamiczna. Sam uwielbiam lore 40K, ale zasady bitewniaka również lekko mnie przytłaczają. A w KT gra mi się mega przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info, nie wiedziałem, że KT jest tak małe. Chętnie kiedyś spróbuję ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O umieraniu i nienawiści, czyli recenzja Dark Souls [część 1 - unboxing]

O pierwszym podejściu do drukowania planszówek

O tajemnicy morderstwa, czyli recenzja Cluedo