O starych figurkach i malowaniu obrazów

Dzisiaj trochę inaczej niż zwykle, bo niedawno wróciłem z urlopu i dopiero powoli się wygrzebuję z blogowych zaległości. Zaległości, które zapewne by nie powstały gdybym lepiej ogarniał temat, ale cóż… nauczka na przyszłość. Ten post będzie o przerwie od malowania na poważnie i o używaniu pędzla do innych rzeczy niż figurki.

Zaczęło się od zamówienia ze sklepu, który specjalizuje się w wytwarzaniu zestawów DYI do malowania obrazów. Zamawiając z takiego miejsca dowolny obraz, dostaniecie płótno z nadrukowanymi kształtami oznaczonymi numerami kolorów oraz niewielkie pojemniczki z farbą odpowiadające tym numerom. Cała “sztuka” polega na zabawie w kolorowankę przy użyciu pędzla i farb akrylowych.


Brzmi jak coś prostego i szybkiego, ale zapewniam was, że o ile proces malowania takiego obrazu do skomplikowanych nie należy, to do szybkich też nie. Nad pierwszym spędziliśmy z Kają łącznie około 100 godzin, drugi jeszcze jest w trakcie.

Zapytacie dlaczego tak długo, skoro malowanie figurek potrafi czasami zająć tylko kilka godzin? Otóż tutaj leży największa różnica między tymi dwoma czynnościami, czyli rozcieńczanie farb. Pracując nad figurkami niemal zawsze rozcieńczamy farby, po to żeby uniknąć pozostawiania tekstury farby na powierzchni modelu oraz żeby łatwiej się ją nakładało. Malując wspomniane obrazowe kolorowanki musimy unikać rozcieńczania farb, z jednego prostego powodu: nie będą dobrze kryć, a w tym akurat wypadku nakładanie kilku warstw tego samego koloru nie wydaje się najlepszym pomysłem. Nierozcieńczony akryl zadziwiająco trudno zmusić do współpracy, tym bardziej, że musimy się jeszcze zmagać z nierówną powierzchnią płótna, które ma swoją charakterystyczną teksturę. Dodajmy do tego niewielkie i skomplikowane kształty, z dużą ilością szczegółów i powoli zacznie nam się klarować dlaczego to tak długo zajmuje.


Co prawda projekty tego typu nie pozwalają poznać nowych technik, które można by było przenieść bezpośrednio na figurki, ale to nie znaczy, że w nie można się z nich niczego nauczyć. Poza oczywistą satysfakcją z pracy oraz ukończenia obrazu, ja osobiście wyniosłem więcej obycia z pędzlem i umiejętności czysto manualnych. Może niekoniecznie maluję teraz lepiej, ale na pewno jest mi łatwiej posługiwać się pędzlem, przez co idzie mi to sporo szybciej i odrobinę dokładniej.


Żeby nie było, że cały post jest o malarstwie obrazowym, bo przecież nie o tym jest ten blog, pochwalę się też moim najnowszym projektem figurkowym. Dorwałem ostatnio paczkę starych, metalowych figurek za niewielką cenę. Mam podejrzenie, że mogą to być jakieś podróbki, szczególnie biorąc pod uwagę nadlewki w niektórych z modeli, ale z drugiej strony ja zaczynałem swoją przygodę z figurkami jakieś półtora roku temu, więc era metalu mnie ominęła. Możliwe, że po prostu nie zdaję sobie sprawy z tego, jak to tak kiedyś wyglądało i że było to normalne. Zakładam, że są to modele ze starej wersji Warhammera, ale jako, że w młotka nigdy nie grałem, to ostatecznie nie mam pojęcia co malowałem. Jeśli ktoś z was jest w stanie je rozpoznać, koniecznie dajcie znać w komentarzach.

Tak czy inaczej, te konkretne modele postanowiłem potraktować czysto treningowo i wykorzystać głównie do nauki nowych technik i ulepszania tych już poznanych, dlatego przed rozpoczęciem projektu zrobiłem sobie kilka założeń:

Założenie #1: Nie będę czyścił nadlewek. To wyszło po części z lenistwa, bo nie mam najlepszych narzędzi do obróbki metalu (a nie chciało mi się spędzać połowy dnia piłując małą figurkę dużym pilnikiem), a po części z tego, że nie wiedziałem z czego były odlewane, więc nie chciałem naruszać zabezpieczającej warstwy lakieru.


Założenie #2: Popracuję nad wykorzystaniem zenithal highlightów. Do tej pory zazwyczaj robiłem zenithale, ale nigdy nie udało mi się ich świadomie wykorzystać. Zazwyczaj zakrywałem je tyloma warstwami farby, że nie było nic widać. Tym razem od samego początku postanowiłem dość mocno rozcieńczać farby… i za cholerę nie uważam, żeby dało mi to coś więcej niż ułatwienie rozpoznania wypukłości modelu. Nawet po nakładaniu farby w konsystencji zbliżającej się zdecydowanie bardziej do glaze niż basecoat, nie udało mi się uzyskać konkretnych efektów nadających inne tony zastosowanych kolorów. Możliwe, że po prostu ja robię coś nie tak, więc jeśli macie jakieś rady lub materiały szkoleniowe na temat wykorzystania zenithal highlightów, to chętnie się zapoznam ;) Moje postanowienie w tej kwestii na ten moment jest takie, że nadal będę je robił (bo dzięki temu po prostu łatwiej się maluje), ale stosunek włożonej pracy do efektów jest na tyle marny, że nie będę na siłę starał się ich wykorzystać inaczej niż poglądowo.


Założenie #3: Zbuduję podstawki przy użyciu jak największej ilości tanich i ogólnodostępnych materiałów, najlepiej własnej roboty. Tutaj miałem najwięcej zabawy, bo lubię budować ciekawe podstawki, a i wszelkiego rodzaju materiałów do nich nazbierało mi się więcej niż jestem w stanie przerobić. 

Zaczynając od samego dołu, postanowiłem użyć okrągłego kawałka plastiku o średnicy 40mm. Miałem kilka podstawek od GW, ale uznałem, że o ile produkty GW można od biedy uznać za ogólnodostępne, to na pewno nie za tanie. Żeby temu zaradzić wyszperałem w mojej "Szufladzie-Ze-Wszystkim-Co-Może-Się-Kiedyś-Przydać" plastikowe przegródki, które zazwyczaj w nadmiarze są dodawane do tanich skrzynek na narzędzia (tych płaskich, do których wkładacie śrubki, gwoździe itp.) i to z nich wyciąłem krążki. Były cienkie, ale spełniły swoją robotę.

Na to nakleiłem kawałki korka. Jedna z podstawek z założenia miała być czymś w rodzaju skalistego, trudnego terenu, a druga zwykłym pagórkiem. Obie potrzebowały wypełnienia i pokrycia czymś, co by je zabezpieczyło i przygotowało do malowania, więc postanowiłem przetestować artystyczną masę piaskową Renesans. Spodziewałem się czegoś w rodzaju past teksturowych Citadel, tylko w dużo lepszym stosunku ceny do ilości i w sumie się nie zawiodłem. Produkt Renesans jest trochę mniej zbity i gęsty, a przy tym biały, ale poza tym spełnia swoje zadanie całkiem nieźle. 

Ja testowałem masę gruboziarnistą, która co prawda spełniła swoje zadanie, ale na mój gust była odrobinę zbyt gruboziarnista (efekt raczej błota z drobnymi kamieniami niż gruntu), więc jeśli chcecie czegoś przypominającego np. Armageddon Dust, to sugerowałbym próbować masy drobnoziarnistej, ale sam jej jeszcze nie testowałem, więc nie trzymajcie mnie za słowo*.


Całość zabezpieczyłem przy użyciu Mod Podge. Jeśli go nie znacie, to poważnie radzę się w niego zaopatrzyć. To mega przydatny i uniwersalny klejo-lakier, który szybko schnie, jest przezroczysty, ma domieszkę żywicy, więc całkiem nieźle utwardza i może służyć za podkład. Do figurek się nie nadaje, ale do wszelkiego rodzaju podstawek, terenów i dioram jest niezastąpiony.

Cała reszta to kwestia naklejenia kilku drobnych kamyków, malowania i przyklejenia trawy statycznej (na taką skalę nie potrzebujecie wysiewarki, a sama trawa ostatnio pojawia się w niezłych cenach). Całość wykończyłem odrobiną mchu, kawałkiem patyka, który wyglądał jak pień drzewa i spreparowanymi liśćmi z zeszłego roku (o jesiennym zbieraniu materiałów pisałem w zeszłym roku).

Skończone figurki poniżej ;)










Dajcie znać czy wam się podobają. Ja ze swojej strony gorąco polecam wam próbowanie nowych rzeczy w swoim hobby. Nie ważne czy jest to stawianie sobie wyzwań żeby korzystać z ograniczonej palety kolorów, próbowanie nowych materiałów, czy też może coś zupełnie innego, jak to nasze malowanie obrazów. Czasami warto zrobić coś innego, albo bardziej na luzie podejść do klasycznych tematów, jak malowanie figurek i wypróbować nowe techniki, nie przejmując się ostatecznym efektem. Może się okazać, że dzieki temu zaczniecie patrzeć na swoje hobby z odrobinę innej perspektywy i będzie wam się przyjemniej pracowało w przyszłości, jak mnie ;)

Na zakończenie powiem tylko, że wreszcie powoli się rozkręcam i postaram się odrobinę nadrobić zaległe posty. W najbliższym czasie możecie się spodziewać recenzji kickstarterowego 5-Minute Mystery oraz 5-Minute Dungeon, które niedawno zawitały w naszej kolekcji, a jeśli dobrze pójdzie, to poza regularnymi postami, w tym roku będziecie mogli u nas poczytać o czterech innych planszówkach z kampanii crowdfoundingowych. Obserwujcie bloga i stronę na FB, żeby nie przegapić nowych postów ;)



* Dajcie znać w komentarzach czy chcecie jakiś krótki post konkretniej opisujący właściwości obu mas piaskowych. Drobnoziarnistej jeszcze nie kupiłem, ale mam ją w planach ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O chamstwie i czarnym humorze, czyli recenzja Kart Dżentelmenów

O umieraniu i nienawiści, czyli recenzja Dark Souls [część 2 - przygotowanie do rozgrywki i mechanizmy]

Diorama na konkurs Oathsworn: Into the Deepwood