Under the Sea, czyli dwa słowa o Reef


Reef wyszedł już jakiś czas temu, więc nie będę się jakoś specjalnie rozpisywała. Spodobał mi się jednak na tyle, że uznałam że naskrobię chociaż kilka linijek na jego temat. Piszę radośnie i w rytm piosenki kraba Sebastiana z Małej Syrenki, bo jest się z czego cieszyć – koralowa planszówka jest przyjemna dla oka i głowy. Szybko się ją rozstawia i szybko się w niej wygrywa, a później szybko wraca do pudełka i czeka na kolejną szybką rozgrywkę. I powiem Wam, że to miła odmiana wśród tych wszystkich Gloomhavenów, Pandemii i innych Zombiecidów królujących na naszej półce planszówkowej. No bo ile można grać w takie ciężkie i/lub wielogodzinne olbrzymy; ile można mieć stół zajęty przez kilka/kilkanaście dni? Nie jest ona jednak bezmyślna, o nie! 


W pudełku ozdobionym prześliczną podwodną grafiką znajdziemy instrukcję, planszetki graczy, żetony z punktami, karty z układami i (najważniejsze!) cztery rodzaje kolorowych klocków.
Zasady Reef są bardzo proste. Jest to gra abstrakcyjna w której mamy za zadanie zbudować rafę koralową przy pomocy tych właśnie kolorowych klocków. Wygrywa gracz, który zdobędzie najwięcej punktów, a te zbieramy za układanie naszej rafy w konkretne, pokazane na kartach wzory. Kolorowe elementy umieszczamy na planszetkach w poziomie, albo „idziemy” w górę. Im bardziej skomplikowane wzory uda nam się stworzyć, tym więcej punktów jesteśmy w stanie za nie zdobyć, o ile dobierzemy sprzyjającą nam kartę. Tyle i więcej nie trzeba, a zabawa jest naprawdę świetna.


Gra jest niesamowicie kolorowa, przyjemna dla oczu, niezobowiązująca, zajmuje bardzo mało miejsca i czasu. Idealna do lekkiego pogrania w, tak zwanym, międzyczasie. Myślę, że bez obaw można ją zabrać na wyjazd wakacyjny; będzie fantastycznym urlopowym czasoumilaczem, czy to na leniwe wieczory, czy na deszczowe dni.
Szczególne zadowoleni powinni być fani logicznych układanek i taktycy. Gra na „pałę” może się sprawdzić na początku, ale z czasem przestanie być satysfakcjonująca. Szczególnie jeśli naprzeciw nam siedzi ktoś, kto faktycznie myśli o tym co robi.
Wygrana cieszy, ale przegrana nie denerwuje; nie ma tu tego toksycznego elementu współzawodnictwa. Każdy skupia się na swoim kawałku oceanu i swoich rafach. Cóż więcej pisać – Reef polecam z czystym sumieniem. Urzekła mnie prostota tej gry i naprawdę przyjemnie kolorowa szata graficzna. Rozpoczynając rozgrywkę chociaż na chwilę możemy „wpłynąć na suchego przestwór oceanu” i to w jakże kolorowe tego oceanu zakątki!


Losowość
Regrywalność ⭐⭐⭐⭐⭐
Immersyjność
Jakość wykonania ⭐⭐⭐⭐⭐
Złożoność ⭐⭐
Interakcja
Instrukcja ⭐⭐⭐⭐⭐
Oprawa graficzna ⭐⭐⭐⭐⭐


Ocena: 9/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O chamstwie i czarnym humorze, czyli recenzja Kart Dżentelmenów

O umieraniu i nienawiści, czyli recenzja Dark Souls [część 2 - przygotowanie do rozgrywki i mechanizmy]

Diorama na konkurs Oathsworn: Into the Deepwood