Goku z Dragon Ball Z

Ostatnio, poza walentynkowymi prezentami, od dłuższego czasu się nie chwaliłem nowymi figurkami, więc czas nadrobić ;) Kilka miesięcy temu szukałem pomysłu na oryginalny prezent z innej okazji i trafiłem na model Goku z Dragon Ball Z na thingiverse.com. Jako, że nie miałem drukarki, postanowiłem zlecić druk w żywicy... i tu pojawił się pierwszy z wielu problemów z tym modelem, bo pierwszy druk w ogóle nie wyszedł. Za drugim razem, po rozbiciu projektu na kilka części, udało się osiągnąć lepszy efekt, choć nadal nie było idealnie i trzeba było zalepiać szczeliny i ubytki.


Skoro już i tak byłem zajęty masą modelarską, postanowiłem pokryć wierzch podstawki kilku milimetrową warstwą i wyrzeźbić w niej pęknięcia. Celem był efekt suchej i spękanej ziemi. Podstawkę zostawiłem na dwa dni do wyschnięcia, po czym zabrałem się za nakładanie podkładu.


W pierwszej kolejności zabrałem się za malowanie rantów podstawki na czarno, następnie zająłem się napisem, bo uznałem, że tak będzie łatwiej niż potem wciskać pędzel z czarną farbą w szczeliny. Kiedy skończyłem, pomalowałem górę na ziemisty kolor i poprawiłem washem, dla nadania głębi.


Następnie wziąłem na warsztat samego Goku. Kolory bazowe na większych obszarach nałożyłem aerografem, na mniejszych elementach posłużyłem się pędzlem.


Nałożyłem też wash na ciało i ubranie...


...i to był moment kiedy zorientowałem się, że ten schemat kolorów nie będzie dobrze działał przy moim obecnym poziomie umiejętności. Potrzebowałem czegoś, dzięki czemu będę mógł zbudować głębie i cienie na jasnych powierzchniach. Nie mogłem po prostu użyć ciemniejszego washa i udawać, że jest OK, bo zależało mi na osiągnięciu display quality (na miarę moich możliwości), więc postanowiłem znaleźć technikę, która by mi w tym pomogła. Wybór padł na glazing, który obecnie jest moim ulubionym sposobem budowania gradientów, chociaż jest niestety dość czasochłonny.

Po ponad miesiącu pracy miałem gotowe ubrania i ręce.


Na koniec została mi tylko twarz i włosy. Zacząłem od włosów, skupiając się najpierw na białych edge highlightach, żeby uzyskać charakterystyczny wygląd z anime Dragon Ball. Pierwsza wersja wyszła jednak dość płaska, więc ostatecznie zrezygnowałem z białych krawędzi na rzecz bardziej realistycznych pomarańczowych cieni i jasno żółtych highlightów.

Po zrobieniu twarzy przykleiłem całość do podstawki. Efekt końcowy jak poniżej.





Osobiście jestem dumny z tego jak wyszło. To pierwsza figurka, w której światło i cienie malowałem świadomie (chociaż zdjęcia akurat tego niestety nie oddają) i myślę, że całkiem fajnie podsumowuje postęp, który udało mi się osiągnąć przez prawie rok nauki malowania. Najważniejsze jednak, że podoba się obdarowanemu. Wszystkiego najlepszego Sebastian, niech Goku będzie z Tobą ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O umieraniu i nienawiści, czyli recenzja Dark Souls [część 1 - unboxing]

O pierwszym podejściu do drukowania planszówek

O tajemnicy morderstwa, czyli recenzja Cluedo