Walentynkowy crafting

Walentynki to święto, które każdy obchodzi po swojemu. Niektórzy kupują prezenty, inni organizują romantyczne wyjścia lub wyjazdy, my natomiast postanowiliśmy uczcić ten dzień własnoręcznie robionymi drobiazgami. Post niestety odrobinę spóźniony, bo akurat przez kilka ostatnich dni byliśmy na wyjazdach i nie było jak dokończyć i wrzucić do sieci.


Jakiś czas temu znalazłem na Aliexpress miniaturowe zębatki do robienia biżuterii. Spodobało mi się jako materiał na podstawki i dioramy, więc zamówiłem trochę na próbę. Przyszło niedawno, woreczek metalowych części różnego rodzaju i różnych wielkości.


Z większości z nich jestem bardzo zadowolony, bo jakość jest niezła i skala jest w sam raz, jednak przez to, że to są rzeczy do wyrobu biżuterii, trafiło się też kilka zębatek z serduszkami w środku. Niestety mało to użyteczne do moich celów, ale podsunęło mi to pomysł, żeby wykorzystać je do zrobienia czegoś właśnie na walentynki, które akurat się zbliżały.

Kaja lubi industrialne i steampunkowe klimaty, podobało jej się to co ostatnio budowałem na dioramę, a ja akurat miałem kilka podstawek 60 mm, więc pozostało tylko wymyślić jak to ze sobą zgrabnie połączyć... Pierwszy pomysł to ceglany mur, na którym ktoś napisał "I <3 YOU", tylko zamiast malować serce, to przyczepił zębatkę w tym kształcie. Spodobała mi się ta wizja, ale chciałem żeby była bardziej efektowna, więc wymyśliłem, że nie będzie to jedno koło zębate, tylko cały mechanizm i nie na ścianie, tylko pomiędzy ścianami, przez które ktoś chciał się przebić. Odmierzyłem odległości na podstawce i zabrałem się za wycinanie styroduru.


Zdecydowałem się na mur trójwarstwowy: warstwa ceglana na front, pusta rama wewnątrz, żeby zrobić miejsce na zębatki oraz druga warstwa cegieł na tył. Wyciąłem je i wyrzeźbiłem linie cegieł, po czym uznałem, że jedna ściana będzie trochę nudna, więc dorobiłem drugą, krótszą żeby zrobić narożnik.


Skleiłem dwie warstwy frontowej ściany, tak żeby łatwo je było potem wypełnić kołami zębatymi, natomiast boczną ścianę złożyłem w całości, bo nie planowałem jej przebijać. Nauczony doświadczeniem z poprzedniej dioramy, zabezpieczyłem styrodur Mod Podgem wymieszanym z czarną farbą, żeby tym razem się nie stopił przy malowaniu i przy okazji żeby pełnił rolę podkładu.



Następnie zająłem się podstawką. Nakleiłem na nią warstwę styroduru, na której wyrzeźbiłem bruk po zewnętrznej stronie muru oraz deski po wewnętrznej stronie. Zostawiłem też fragmenty nie pokryte brukiem, żeby zaznaczyć zniszczenia i być może zasugerować klimaty zbliżone do postapokaliptycznych. Wyrwy w bruku pokryłem teksturą Armageddon Dust od Citadela i wkleiłem w to kilka większych kamyczków, które miały pełnić rolę gruzu. Tutaj też całość pokryłem Mod Podgem dla zabezpieczenia i utwardzenia.



Kolejnym krokiem było malowanie podstawki.


Kiedy podstawka schła, zająłem się malowaniem ścian. Zacząłem od czerwonego koloru na cegły, po czym poprawiłem białym kolorem szczeliny, żeby uwidocznić zaprawę między cegłami.



Chciałem żeby ściana od frontu była w całości ceglana, ale w innych miejscach planowałem zrobić odpadający tynk. Tutaj z pomocą przyszło... pudełko po ciastkach :) Wycięte fragmenty kartonu nakleiłem na ściany i ponownie zabezpieczyłem Mod Podgem (tym razem już bez domieszki farby), wypełniając nim też szczeliny.


Wyglądało nieźle, chociaż odrobinę zbyt czysto, więc całość pociągnąłem rozcieńczonym czarnym washem, po czym wybiórczo pomalowałem niektóre cegły na jaśniejsze kolory. Wypełniłem też frontową ścianę zębatkami i skleiłem ją w całość.


Skleiłem ściany ze sobą, tworząc narożnik i zostawiłem do wyschnięcia. Czas było dokończyć podstawkę. Wysiałem w wyrwie w bruku trawkę statyczną (nie mam wysiewarki, więc robiłem to ręcznie, stąd efekt może nie jest aż tak dobry jakby mógł być, ale mi się podoba), uzupełniając ją miejscami o pocięte gotowe kępki dłuższej trawy. Czerwonym i żółtym tuszem zabarwiłem drobne wiórki drzewne i nakleiłem kilka z nich na trawę, żeby zrobić kwiaty.


Postarzyłem odrobinę tynk szarymi plamami, miejscami poprawiając zielonym dry brushem, żeby wyglądały bardziej naturalnie. Następnie nadszedł czas na wielki finisz, czyli dodanie tego co najważniejsze w całym projekcie... napisu "I <3 YOU". Chciałem żeby odznaczał się dość jaskrawo, więc zdecydowałem się na żółty. Jako, że ściana była stosunkowo ciemna, więc uzyskanie dobrego krycia żółtym byłoby mocno uciążliwe, zrobiłem pierwszą (i drugą, a potem trzecią) warstwę na biało.


Malowanie na biało się opłaciło, bo potem musiałem położyć tylko jedną, mocno rozcieńczoną warstwę żółtego, żeby uzyskać pożądany efekt. Specjalnie malowałem na żółto grubszym pędzlem, odrobinę wychodząc poza linie białego, żeby sprawić wrażenie, że napis powstawał w pośpiechu, dlatego wyszedł odrobinę niechlujnie.

Przykleiłem ściany do podstawki, dodałem krzaczki z mchu wspinające się na boczną ścianę, gruz od wewnątrz (musiałem wypełnić szparę przy podłodze), trawę wyrastającą ze szczeliny pod murem od frontu oraz pojedynczą zębatkę opartą o mur, sprawiającą wrażenie jakby jedna z nich niedawno została wymieniona (jedna z tych w ścianie specjalnie jest srebrna i czysta). Całość nakleiłem na drewnianą podstawkę szklanej kopuły. Efekt końcowy poniżej.






Ja natomiast dostałem od Kai ręcznie robioną figurkę Solaire (postać z Dark Souls, mojej ulubionej serii gier) z filcu. Procesu twórczego nie opisuję, bo nadal jest to dla mnie tajemnica, ale efekt końcowy jest świetny :)



Po więcej jak zawsze zapraszamy na nasz funpage na Facebooku oraz na Instagrama @kosciaipedzlem oraz @modlishkova.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O chamstwie i czarnym humorze, czyli recenzja Kart Dżentelmenów

O umieraniu i nienawiści, czyli recenzja Dark Souls [część 2 - przygotowanie do rozgrywki i mechanizmy]

Diorama na konkurs Oathsworn: Into the Deepwood