Under the Sea, czyli dwa słowa o Reef

Reef wyszedł już jakiś czas temu, więc nie będę się jakoś specjalnie rozpisywała. Spodobał mi się jednak na tyle, że uznałam że naskrobię chociaż kilka linijek na jego temat. Piszę radośnie i w rytm piosenki kraba Sebastiana z Małej Syrenki, bo jest się z czego cieszyć – koralowa planszówka jest przyjemna dla oka i głowy. Szybko się ją rozstawia i szybko się w niej wygrywa, a później szybko wraca do pudełka i czeka na kolejną szybką rozgrywkę. I powiem Wam, że to miła odmiana wśród tych wszystkich Gloomhavenów, Pandemii i innych Zombiecidów królujących na naszej półce planszówkowej. No bo ile można grać w takie ciężkie i/lub wielogodzinne olbrzymy; ile można mieć stół zajęty przez kilka/kilkanaście dni? Nie jest ona jednak bezmyślna, o nie! W pudełku ozdobionym prześliczną podwodną grafiką znajdziemy instrukcję, planszetki graczy, żetony z punktami, karty z układami i (najważniejsze!) cztery rodzaje kolorowych klocków. Zasady Reef są bardzo proste. Jest to gra abstrakc...